Stalin i Gruzja – dzieje toksycznej relacji
Dlaczego w Tbilisi w 1956 r. demonstrowano w obronie dobrego imienia tyrana? Czy Stalin dał Gruzinom jakikolwiek powód, by go dobrze wspominali?
W nocy z 24 na 25 lutego 1956 r., na XX zjeździe sowieckiej partii komunistycznej, wygłoszony przez Nikitę Chruszczowa referat „O kulcie jednostki i jego następstwach” był dla wielu komunistów szokiem. Bynajmniej nie dlatego, że nie wiedzieli oni o opisanych w nim zbrodniach Stalina. Wszak wielu towarzyszy słuchających tego wystąpienia uczestniczyło w stalinowskim ludobójstwie. Szokiem było to, że Chruszczow mówił o tych zbrodniach tak otwarcie i że skazał na infamię człowieka, którego dotąd czczono w świecie komunistycznym jak boga. Sowiecki przywódca pozwolił sobie przy tym na drobne złośliwości. Ironicznie nazywał Stalina „wielkim synem narodu gruzińskiego”. Dawał w ten sposób do zrozumienia: „I taki kaukaski przybłęda rządził nami, Wielkorusami”. Referat Chruszczowa teoretycznie był tajny, ale jego treść szybko zaczęła krążyć wśród członków partii oraz w krajach satelickich, dotarła też do Gruzji, gdzie wywołała oburzenie. Gruzini trafnie odczytali, że Chruszczow nimi gardzi.
4 marca 1956 r. przy pomniku Stalina stojącym nad rzeką Kurą w Tbilisi zebrali się studenci, by uczcić trzecią rocznicę śmierci wodza. Demonstracja nie była spokojna – doszło do przepychanek ze zdezorientowaną milicją. N.I. Parastiszwili, jeden z działaczy komunistycznych, wszedł na cokół pomnika, wypił łyk wina...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta